1 maja pod Dzikowcem w Boguszowie-Gorcach panował ruch, jaki to miejsce widuje rzadko. Słońce, bezchmurne niebo, tłumy na wieży widokowej, krzesełkowa kolejka pełna turystów i gwar sportowo-rekreacyjnych imprez organizowanych przez boguszowski OSiR. Wydawałoby się, że to miejsce tętni życiem. Ale wystarczy zejść z głównej ścieżki, żeby zobaczyć, że za fasadą dobrej zabawy kryje się smutna prawda: Dzikowiec przeżywa regres.
Chata Dzika: od restauracji do wstydu miasta
Jeszcze niedawno restauracja w obiekcie informacyjno-turystycznym przyciągała turystów na obiad i kawę po zejściu ze stoku. Dziś świeci pustkami, a jedyną „atrakcją” jest otaśmowany teren po zdemontowanym tarasie, który kiedyś dawał chwilę wytchnienia z widokiem na góry. Co się stało? Władze miasta podziękowały dotychczasowemu dzierżawcy, mimo że mogły przedłużyć współpracę, a nowego najemcy w środku sezonu turystycznego nie ma, a turyści… no cóż, pozostają im kanapki i termos.
Hotel widmo — wielkie obietnice, jeszcze większe rozczarowanie
Teren obok restauracji miał stać się wizytówką Dzikowca. W 2019 roku za niewielkie pieniądze sprzedano go inwestorowi, który obiecywał hotel ze SPA wart 30 mln zł. Co dziś stoi na miejscu luksusowego obiektu? Kilka drewnianych bud, które udają fast-foody, ale nawet nie mają prądu. Gmina, choć mogła w 2024 roku odkupić teren (inwestor nie dotrzymał warunków umowy), nie zrobiła nic. W efekcie zamiast hotelu jest tam parking — płatny, choć bez paragonu, z którego korzysta się tylko przy okazji imprez OSiR.
Bacówka i górska plaża — sen, który trwał chwilę
Dwa lata temu coś drgnęło. Bacówka przy wieży widokowej zamieniła się w urokliwy punkt gastronomiczny. Leżaki, zimne napoje, widok na Sudety — można było uwierzyć, że to początek dobrej zmiany. Ale magia szybko prysła. Dziś Bacówka jest zamknięta na cztery spusty, a turyści mogą tylko oblizać się smakiem.
Rowerowe serce Dzikowca bije — ale ledwo
Dzikowiec był legendą w środowisku rowerowym. Trasa Downhill, na której odbywały się ogólnopolskie zawody, oraz kultowa FR-ka z drewnianymi przeszkodami przyciągały sportowców z całej Polski. Dzięki pasjonatom z OSR "Dzikowiec" udało się reaktywować Downhill. W zeszłym roku znowu odbyły się zawody. Ale FR-ka wciąż czeka na odrodzenie. Żeby ją odtworzyć metodą gospodarczą i dzięki pasji ludzi, którzy tu pracują, być może potrzebne jest jedynie 50 tys. zł. Materiały już częściowo zgromadzono, są chętni do pracy. Brakuje tylko decyzji władz.
Potencjał, który leży odłogiem
Boguszów-Gorce ma dziś asa w rękawie, który mógłby przyciągnąć turystów z całego Dolnego Śląska. Ma nową wieżę widokową, która sama jest magnesem, nowy przystanek kolejowy, dostęp autobusowy, nowy parking zaplanowany przez poprzednie władze Boguszowa-Gorc. Jest OSiR, który robi co może, żeby tchnąć życie w Dzikowiec — jak choćby organizując Runaway Drogbruk Junior, bieg dla dzieci, który w maju przyciągnie setki rodzin. Imprezę, która w zeszłym roku podbiła serca dzieci i ich rodziców.
Ale ma też krajobraz zaniedbania, nieporadności i niedotrzymanych obietnic. Restauracja — martwa. Hotel — widmo. Bacówka — zamknięta. Trasy rowerowe — w połowie nieczynne.
Czas na pytania bez odpowiedzi
Dzikowiec oddycha dziś przez rurkę podłączoną do respiratora. Ile jeszcze wytrzyma? Kiedy władze miasta zrozumieją, że potrzebny jest nie tylko „ładny obrazek”, ale konkretne decyzje, inwestycje i wsparcie dla tych, którzy chcą działać? Czy ktoś wreszcie uporządkuje sprawę hotelu, pozwoli wrócić gastronomii i wesprze sportowe inicjatywy?
Zamiast patrzeć z zazdrością na Zagórze Śląskie czy Jedlinę-Zdrój, Boguszów-Gorce powinno zacząć działać. Bo Dzikowiec może być perełką regionu — tylko trzeba wreszcie chcieć mu pomóc. I to nie tylko od święta.
[FOTORELACJA]297[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz