W świecie teatru trudno znaleźć drugą tak barwną i kontrowersyjną postać jak Jan Klata. Twórca, który zrewolucjonizował polską scenę dramatyczną, przejmie stery w Teatrze Narodowym. Czy to oznacza nową erę dla tej instytucji?
Od Wałbrzycha po Warszawę – artystyczna droga Jana Klaty to podróż pełna zwrotów akcji. Jego debiut w 2003 roku w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu, gdzie wystawił „Rewizora”, był zapowiedzią jego przyszłych sukcesów. W spektaklu Klata przeniósł XIX-wieczną rosyjską prowincję do lat 70. XX wieku w Polsce, tworząc jedną z najbardziej rozpoznawalnych manifestacji teatru politycznego tamtych lat. Już dwa lata później w Warszawie zorganizowano „Klata Fest” – festiwal poświęcony jego twórczości.
Kolejne realizacje tylko umocniły jego pozycję jako artysty niepokornego. „Hamlet” w gdańskiej stoczni, „Lochy Watykanu” we Wrocławiu czy „…córka Fizdejki” w Wałbrzychu były spektaklami, które burzyły konwencje i budziły emocje. W 2013 roku objął dyrekcję Teatru Starego w Krakowie, gdzie również nie unikał kontrowersji. Jego „Do Damaszku” wywołało protesty środowisk prawicowych, a „Wesele” z 2017 roku stało się powodem jego zwolnienia w czasach ministra Glińskiego.
A jednak dziś to właśnie Klata – enfant terrible polskiego teatru – został wybrany przez minister kultury Hannę Wróblewską na dyrektora Teatru Narodowego. Decyzja ta oznacza zmianę w sposobie myślenia o tej instytucji. Jaką wizję wniesie Klata na najważniejszą scenę dramatyczną w Polsce? Odpowiedź poznamy już we wrześniu 2025 roku, kiedy obejmie stanowisko.
Jedno jest pewne – w Teatrze Narodowym nie będzie nudno.
O Janie Klacie i jego przygodzie z Wałbrzychem opowiada Danuta Marosz - była dyrektorka Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz