Pierwszy z nich, 25-latek zatrzymany na ul. Skarżyskiej uznał, że 0,69 promila to dobry moment na wieczorną przejażdżkę. Niestety, jego umiejętności rowerowe szybko zwróciły uwagę patrolu prewencji, który sprawdził, czy rower jest wadliwy, skoro jedzie wężykiem, czy kierowca po prostu widzi podwójny ślad jednośladu. Wynik badania nie pozostawił wątpliwości – to jednak nie awaria sprzętu. Efekt? 2,5 tysiąca złotych mandatu i piesza podróż do domu.
Drugi rekordzista tej nocy to 41-latek z ul. Hetmańskiej, który postanowił wypróbować, ile alkoholu można mieć we krwi, zanim rower zamieni się w katapultę. Z powodu 1,31 promila to niezły wynik. ale zamiast laurów, rowerzysta otrzymał karą w wysokości 2,5 tysiąca złotych oraz przymusowy spacer.
Policja przypomina, że rower to nie autonomiczna taksówka na dwóch kołach, a jazda pod wpływem alkoholu to nie tylko niebezpieczeństwo, ale i duże prawdopodobieństwo poważnego wypadku. A więc drodzy rowerzyści – jeśli już świętujecie, to zamiast pedałować po promilach, może lepiej zastąpić jazdę na rowerze pieszą wędrówką.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz