Dwóch wałbrzyskich "specjalistów od włamań" postanowiło sprawdzić swoje umiejętności. Panowie w wieku 37 i 38 lat upatrzyli sobie halę magazynową na wałbrzyskim Gaju jako cel swojej misji. Z zapałem wyłamali ramę drzwi, wkroczyli do środka, ale ich entuzjazm szybko opadł, gdy zauważyli kamery monitoringu. W panice rzucili się do ucieczki, zostawiając za sobą jedynie zniszczone drzwi warte 5 tysięcy złotych.
Policjanci z drugiego komisariatu, szybko połączyli fakty i już następnego dnia zatrzymali naszych "bohaterów" na ulicy Moniuszki. Obaj przyznali się do winy i teraz grozi im do 10 lat więzienia za usiłowanie kradzieży z włamaniem oraz zniszczenie mienia.
Ta historia przypomina inne przypadki nieudolnych włamywaczy lub stróżów prawa. Na przykład w Będkowie złodzieje wykuli dziurę w ścianie banku, ale policja, po sprawdzeniu drzwi frontowych, odjechała, nie zauważając włamania.
W jednym z polskich miast złodziej postanowił włamać się do restauracji. Zamiast jednak szukać pieniędzy czy drogocennych przedmiotów, skierował swoje kroki prosto do kuchni. Tam przygotował sobie obfity posiłek, zjadł go na miejscu, po czym zasnął na kanapie. Rano został obudzony przez personel i przekazany policji.
W Stanach Zjednoczonych pewien mężczyzna próbował dostać się do domu przez komin, niczym współczesny "złodziej-Mikołaj". Niestety, utknął w środku i musiał wołać o pomoc. Straż pożarna uwolniła go po kilku godzinach, a następnie został aresztowany za próbę włamania.
Te przypadki pokazują, że nie każdy nadaje się na "zawodowego" włamywacza, a brak planu i umiejętności często prowadzi do komicznych, choć kosztownych wpadek. Bohaterowie takich zdarzeń mają później dużo czasu, by się zastanowić "co poszło nie tak".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz