W sobotę 7 czerwca centrum Wrocławia zalała fala kolorów, muzyki i pozytywnej energii. Blisko 10 tysięcy osób przeszło ulicami miasta w ramach 17. Wrocławskiego Marszu Równości. Choć tegoroczna edycja przebiegła wyjątkowo spokojnie, uczestnicy i organizatorzy nie zapomnieli o trudnej historii tego wydarzenia. Bo chociaż dziś było bezpiecznie, Wrocław jeszcze kilka lat temu widział na swoich ulicach agresję, wulgaryzmy, a nawet przemoc fizyczną wobec osób LGBTQ+.
Marsz bez incydentów – wreszcie
Po godzinie 14:00 z placu Wolności ruszył tłum – uśmiechnięci ludzie, tęczowe flagi, transparenty, dźwięki muzyki i wspólne hasła: „Miłość to miłość”, „Równość nie boli”, „Wolność, równość, akceptacja”. Wśród uczestników – rodziny z dziećmi, osoby starsze, studenci, aktywiści, przedstawiciele organizacji i politycy. Całe wydarzenie, zabezpieczane przez setki funkcjonariuszy, przebiegło bez zakłóceń.
To ważne. Bo jeszcze niedawno takie zgromadzenia spotykały się z jawną wrogością.
Agresja, która nie poszła w zapomnienie
Marsz Równości we Wrocławiu nie zawsze kończył się spokojnie. W 2019 roku grupa kilkudziesięciu agresywnych mężczyzn próbowała zablokować pochód. Dochodziło do przepychanek, w stronę uczestników poleciały jajka, a interweniująca policja zatrzymała wtedy kilkanaście osób. Wcześniej, w 2018 roku, uczestników marszu obrzucano butelkami i petardami – w jednym przypadku doszło do podpalenia tęczowej flagi, a napastnicy krzyczeli hasła o „dewiacjach” i „zboczeńcach”.
Rok 2021 również nie należał do spokojnych – choć fizycznych ataków było mniej, kontrmanifestanci nie szczędzili wulgaryzmów, a w sieci pojawiły się wezwania do "rozpędzenia marszu". W kolejnych latach organizatorzy i służby zaczęli lepiej przygotowywać się do ochrony wydarzenia, ale przez długi czas uczestnictwo w Marszu Równości oznaczało ryzyko spotkania z agresją – słowną, fizyczną, symboliczną.
Tęczowy krasnal – symbol zmiany
Tegoroczny marsz to nie tylko manifestacja, ale też symboliczny krok w stronę większej otwartości. Wrocław zyskał nowego krasnala – Równiczka, który stanął w przestrzeni miejskiej jako symbol wsparcia dla równości i różnorodności. Ma tęczową czapkę, szeroki uśmiech i transparent z napisem „Równość”. Dla społeczności LGBTQ+ to coś więcej niż dekoracja – to wyraz uznania, że ich obecność w mieście jest nie tylko tolerowana, ale też zauważana i doceniana.
– Dla nas ten krasnal to znak, że Wrocław nie udaje, że nas nie ma. To miasto mówi nam: jesteście tu mile widziani. I to ma znaczenie – mówiła jedna z uczestniczek marszu, trzymając córkę za rękę.
Bezpiecznie, ale nie neutralnie
Choć tegoroczny marsz był spokojny, nie oznacza to, że walka o równość się skończyła. Osoby LGBTQ+ nadal spotykają się z dyskryminacją, hejtem i wykluczeniem. Jednak obecność tysięcy ludzi na ulicach Wrocławia pokazuje, że Polska się zmienia – i że Wrocław chce być częścią tej zmiany.
To był marsz bez incydentów. Ale też marsz z pamięcią – o latach, kiedy trzeba było iść z podniesioną głową mimo strachu. I z nadzieją – że takie dni jak ten nie będą już wyjątkiem, ale normą.
[FOTORELACJA]416[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz