W świecie pełnym pośpiechu i plastikowych smaków wciąż są miejsca, gdzie liczy się prostota, zapach chleba i zaufanie. Na Poniatowie działa rodzinne gospodarstwo, w którym nie znajdziesz ochroniarza – za to leży magiczny zeszyt i słoik na pieniądze. Każdy klient sam wpisuje, co kupił, i wrzuca zapłatę.
Na ich straganie królują pomidory o smaku lata, ogórki kiszone, dżemy, chleb na zakwasie według własnej receptury i jajka od szczęśliwych kur z naprawdę wolnego wybiegu. Wszystko z własnej ziemi.
– Wychodzimy z założenia, że jeśli my ufamy ludziom, oni ufają nam – mówi współwłaścicielka, Martyna Żuczkowska, uzasadniając tę specyficzną formę handlu, w której występuje kupujący, ale nie ma przy straganie sprzedawcy.
Gospodarstwo żyje rytmem natury. Gdy obrodzi dynia, można ją wziąć za "co łaska”. Kiedy kończy się sezon pomidorów, pojawiają się powidła i soki. Bez reklam, bez marketingu – tylko dzięki dobremu słowu i smakom, które pamięta się długo.
Bo w tym miejscu zaufanie naprawdę rośnie — razem z plonami.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz