Lato w Wałbrzychu ma swój urok — pachnące lasy, zielone wzgórza, ciche doliny. Ale kiedy przychodzi upał, człowiek chciałby zamienić górskie szlaki na ręcznik na plaży lub pluskanie w chłodnej wodzie. I tu pojawia się problem: gdzie właściwie w okolicy można się wykąpać, nie tracąc pół dnia na dojazdy?
Okazuje się, że jeśli szukamy miejsca z czystą wodą, dobrym zapleczem i rozsądnymi cenami, to… szybciej dotrzemy do Czech niż na niektóre polskie kąpieliska. Paradoks? Może. Ale taki, który wielu wałbrzyszan już dawno przestał dziwić.
Czeska ofensywa: woda, atrakcje i ceny, które nie bolą
Mezimesti – podręcznikowy przykład, jak to się powinno robić. Wsiadasz w pociąg o 8:59 z Dworca Miasto, wysiadasz 47 minut później i już czujesz zapach chloru i świeżości. Bilet w obie strony? 60–65 zł. Wstęp na cały dzień dla dorosłego – 160 koron (ok. 28 zł), dzieci płacą jeszcze mniej. Samochodem to niecałe 40 minut jazdy. Prosto, szybko, tanio.
Aqua Park w Trutnovie – czeski król wodnych rozrywek. Baseny pod dachem i pod gołym niebem, zjeżdżalnie, strefy relaksu. Samochodem to godzina jazdy, pociągiem – trochę dłużej, ale wciąż bez dramatów. Dorośli płacą 140 koron (ok. 24,40 zł), dzieci – 90 koron (ok. 15,50 zł). Przy tym kompleksie wiele polskich „kąpielisk” wygląda jak nostalgiczne wspomnienie z PRL-u.
Polska strona: pięknie, ale z haczykiem
Nie znaczy to, że po naszej stronie granicy wody brak. Jest, tylko… często z problemami.
Zalew Bystrzycki w Zagórzu Śląskim ma widoki, które mogłyby trafić na pocztówkę. Plaża przy hotelu Maria Antonina jest spora, ale dojazd autobusem to logistyczny maraton: najpierw linia nr 5 do Jugowic, potem pieszo nawet godzinę. A na miejscu — owszem, odpoczniesz, ale portfel poczuje hotelowe ceny napojów i gofrów.
Zalew Stare Bogaczowice wygląda bajecznie, ale jeśli myślisz o pływaniu – zapomnij. Tu się tylko siedzi i patrzy.
Zalew Witoszówka w Świdnicy to mała enklawa aktywnego relaksu. Działa Bosmanat (12:00–19:00), są kajaki i rowery wodne. Miło, ale raczej na popołudniowy wypad niż całodniowe plażowanie.
Sulistrowice? Klimat jak w wakacyjnych folderach, ale z Wałbrzycha dotrzesz tam wyłącznie samochodem.
Jedlina-Zdrój? Park wodny raczej do pochlapania się niż do pływania. Wstęp wolny, ale parking kosztuje tyle, że czujesz się jak w kurorcie premium.
Dlaczego tak jest?
To pytanie, które wraca jak bumerang. Czesi potrafią postawić na funkcjonalność, wygodny transport i niskie ceny. W Polsce często mamy piękne miejsca, ale niedostępne komunikacyjnie, bez zaplecza lub z cenami, które nie zachęcają do rodzinnych wypadów.
Można udawać, że to nie problem, ale wielu wałbrzyszan już dawno wybrało. W upalne dni pakują ręcznik, krem do opalania i… bilet kolejowy do Mezimesti albo Trutnova. Bo po co kombinować, skoro za granicą jest prościej, taniej i przyjemniej?
0 0
bo jak na lotnisko - to do Berlina,
bo jak na basen - to do Czech,
VIVAT platforma obywatelska!