Nie trzeba wielkich scen ani reflektorów, by pokazać, że solidarność naprawdę istnieje. Wystarczyła sobota, plac przy ul. Traugutta 12g w Gorcach i pomysł, by połączyć motoryzacyjną adrenalinę z empatią. Tak narodziła się „Charytatywna Pojeżdżawka – razem dla Amelki”, wydarzenie, które pokazało, że kiedy chodzi o zdrowie dziecka, w Boguszowie - Gorcach ludzie potrafią grać do jednej bramki.
Amelka, bohaterka tej historii, od roku zmaga się z diagnozą tężyczki, a dodatkowo – z kontuzją kolana. Wyzwania zdrowotne sprawiły, że każda złotówka na leczenie, rehabilitację i leki posiada zupełnie inną wartość niż ta wydana na lody czy seans filmowy. Tym razem jednak nie liczyły się tylko pieniądze. Liczyły się emocje, wspólne przeżycia i fakt, że setki ludzi postanowiły zatrzymać się na chwilę, by pomóc.
Motoryzacyjne serca biją mocniej, gdy chodzi o pomoc
Wielkie emocje wzbudziła możliwość przejazdu na fotelu pasażera w rajdówce – niecodzienne doświadczenie, które za 50 zł wrzutu do puszki dawało nie tylko dreszcz emocji, ale i satysfakcję ze wsparcia celu. Obok toru – zapach domowych wypieków, bo dobro naprawdę smakuje najlepiej.
Organizatorzy – Stowarzyszenie Rally Team Boguszów i Stowarzyszenie Grupa Biegowa Dzikowiec – zadbali o każdy szczegół, a wśród partnerów znaleźli się Miejska Biblioteka Publiczna – Centrum Kultury i OSiR Boguszów-Gorce. Ale najważniejszym składnikiem tego dnia byli ludzie: kierowcy, wolontariusze, mieszkańcy i zupełnie obcy sobie uczestnicy, którzy tego dnia stali się wspólnotą.
To zresztą nie pierwszy raz, kiedy motoryzacja i bieganie spotkały się w jednym celu. Już w 2023 roku te same stowarzyszenia były inicjatorami akcji charytatywnej dla Nataszy Liedtke – „Charytatywnego Moto Show pod Dzikowcem”. Tamto wydarzenie, podobnie jak tegoroczna „Pojeżdżawka”, pokazało, że w Boguszowie-Gorcach pasja i serce potrafią bić w jednym rytmie i tworzyć niezwykłą mieszankę dobra.
Wspólnota silniejsza niż przepisy
Wydarzenie zakończyło się sukcesem – udało się zebrać 4193,70 zł. Jednak liczby nie oddają atmosfery tamtej soboty. Dziękowano tym, którzy drukowali plakaty, tym, którzy piekli ciasta, a także tym, którzy sprzątali plac po zakończeniu imprezy. Padały nazwiska i nazwy grup, ale najważniejsze było jedno słowo: razem.
Bo ta akcja pokazała, że nie potrzeba oficjalnych zarządzeń burmistrza, urzędowych pieczątek ani nakazów obecności. Nikt nikomu niczego nie narzucał. A mimo to – albo właśnie dlatego – mieszkańcy przyszli, wsiedli do rajdówek, wrzucili pieniądze do puszek i pokazali, że siłą małej społeczności jest jej zdolność do działania z serca, nie z obowiązku.
I może właśnie w tym tkwi największa wartość „Pojeżdżawki” – w spontanicznej mocy ludzi, którzy potrafią łączyć pasję z dobrem, i w dowodzie, że wspólnota zaczyna się tam, gdzie kończy się formalność.
[FOTORELACJA]612[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Marek Szeles [email protected]