Zamknij

Nie żyje papież Franciszek.

12:21, 21.04.2025 Aktualizacja: 12:23, 21.04.2025
Skomentuj

Pozostał wierny swoim wartościom aż do końca

To koniec pewnej epoki. Dziś o 7:35 w wieku 88 lat zmarł papież Franciszek – człowiek, który przez ponad dekadę odmieniajął oblicze Kościoła katolickiego. Nie był papieżem „zza złotego tronu”. Był papieżem ludzi – tym, który chodził pośród tłumu, który nie bał się trudnych tematów, który przywracał Kościołowi twarz pokory, empatii i dialogu. Nawet śmierć i sposób, w jaki ją zaplanował, były świadectwem jego głębokiego człowieczeństwa.

Papież, który nie udawał nieśmiertelnego

Franciszek nie udawał, że jest ponad czasem. Nie uciekał od starości, nie udawał, że jego ciało nie odmawia posłuszeństwa. Zamiast tego – jak to miał w zwyczaju – spojrzał prawdzie w oczy. Już w 2023 roku mówił otwarcie o przygotowaniach do własnej śmierci. W wywiadzie z meksykańską dziennikarką Valentiną Alazraki zdradził, że planuje uproszczony pogrzeb. „Kiedy przychodzi starość i ograniczenia, trzeba się przygotować” – mówił z właściwym sobie spokojem.

To nie była tylko decyzja organizacyjna. To było przesłanie. Przesłanie, że śmierć nie jest końcem, który trzeba zakrywać bogactwem ceremonii. Że prawdziwa wielkość nie potrzebuje zewnętrznej oprawy.

Zerwanie z tradycją – z miłości do ludzi

Franciszek świadomie zrezygnował z wielowiekowych papieskich rytuałów. Ciało nie zostanie wystawione na katafalku, lecz od razu złożone w trumnie, by pozwolić wiernym na pożegnanie w ciszy i godności. Nie będzie trzech trumien – symbolicznej „potrójnej ochrony” godności papieża. Zamiast tego – cynk i drewno. Prosto. Skromnie. Prawdziwie.

Ale największym gestem było to, gdzie papież postanowił spocząć. Nie w Watykanie. Nie obok Jana Pawła II czy Benedykta XVI. Franciszek wybrał Bazylikę Matki Bożej Większej w Rzymie – miejsce, które odwiedzał zawsze przed i po każdej podróży apostolskiej. Miejsce, gdzie znajduje się ikona Matki Bożej Salus Populi Romani, przed którą się modlił. Miejsce bliskie sercu zwykłych wiernych.

Wybrał to, co kochał. A nie to, co wypadało.

Życie, które było gestem

Pontyfikat Franciszka nie był pozbawiony kontrowersji. Był krytykowany zarówno przez tradycjonalistów, jak i progresistów. Ale jedno jest pewne: jego głos nie był obojętny. Mówił o migrantach, ekologii, o cierpieniu dzieci, o marginalizowanych grupach społecznych. Mówił do tych, których głosu świat często nie słucha. I nie mówił z wysokości katedry – mówił jak brat, jak ojciec, jak człowiek.

Teraz, gdy świat żegna tego niezwykłego papieża, nie tylko wspomina jego słowa, ale również czuje ich wagę. Bo Franciszek nie tylko głosił Ewangelię – on nią żył.

 

Jego pogrzeb – skromny, symboliczny, pozbawiony przepychu – to nie tylko realizacja osobistej woli. To ostatni gest papieża, który całym sobą przypominał, że Kościół nie jest pałacem – jest domem. Że nie chodzi o władzę – chodzi o służbę. I że największa świętość rodzi się w zwyczajności.

Dziś płacze Watykan. Płacze Rzym. Płacze świat. Ale gdzieś w tym płaczu jest też wdzięczność. Bo był z nami ktoś, kto do końca pozostał wierny temu, w co wierzył.

źródło: CNN
foto: wikipedia

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%