Hejt zaczyna się wcześniej, niż myślisz. I ma twarz dorosłego. Opowieść Aleksandry Kalety – mamy Bartka – uświadamia, że hejt wcale nie zaczyna się w liceum czy na Facebooku. On kiełkuje dużo wcześniej – w przedszkolu, w pierwszych klasach szkoły podstawowej. I choć jego formy są inne niż u nastolatków, ból i wykluczenie boli tak samo.
Aleksandra mówi wprost: to dorośli są odpowiedzialni za hejt wśród małych dzieci. Ich komentarze, przyzwolenie, a czasem zupełny brak reakcji – stają się cichym przyzwoleniem. Czasem wręcz zachętą.
Co się dzieje, gdy nikt nie reaguje? Zło rośnie. Negatywne zachowania eskalują. Dziecko, które dziś rzuca złośliwy komentarz, jutro może zamienić się w lidera grupowego hejtu. A to, co najgorsze – nawet dzieci, które hejtują, często same są ofiarami. Niezauważonymi. Zostawionymi bez wsparcia.
Aleksandra opowiada o dwóch szkołach, w których był jej syn. Dwa różne systemy wychowawcze, dwa różne podejścia. Wniosek? W Polsce nie istnieje realny, obowiązujący wszystkich system przeciwdziałania hejtowi. Wszystko zależy od ludzi. Od ich wrażliwości. Empatii. Reakcji.
I to jest najtrudniejsze – bo od dorosłych powinna zaczynać się zmiana.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz