Gdy na scenę wchodzi Michał „Misiek” Koterski, wielu myśli o Sylwusiu z „Dnia świra”, o Adasiu Miauczyńskim z „7 uczuć”, może o Edwardzie Gierku z kinowego hitu sprzed kilku lat. Ale ci, którzy przyjdą 5 czerwca o godz. 17.00 do Biblioteki + Centrum Kultury w Czarnym Borze, zobaczą zupełnie innego człowieka. Nie aktora, nie showmana. Człowieka, który zdejmuje maskę – z humorem, wzruszeniem, ale i brutalną szczerością opowiada o sobie i swoim życiu.
To spotkanie mogłoby być kolejnym wieczorem promującym książkę – tym razem autobiografię napisaną wspólnie z Beatą Nowicką, zatytułowaną „To już moje ostatnie życie”. Ale nie będzie. Bo Misiek Koterski nie mówi o swoim życiu jak celebryta. Mówi jak człowiek, który był na dnie i wrócił – trzeźwy, pogodzony, wdzięczny.
Więcej niż rola
Nie jest tajemnicą, że Michał Koterski w swojej karierze często balansował na granicy autoironii i autoterapii. Syn Marka Koterskiego – reżysera, który stworzył kultowego Adasia Miauczyńskiego – od zawsze był „tym z Koterskich”. A później – „tym, co grał Sylwusia”. Ale życie Michała miało niewiele wspólnego z komedią.
– Zakochałem się w narkotykach i była to miłość od pierwszego wejrzenia – wyznaje podczas spotkań, nie owija w bawełnę. Opowiada o uzależnieniu, o samotności, o sławie, która potrafi przytłoczyć bardziej niż daje radość. Ale też o miłości. O rodzinie. I o Bogu – który, jak mówi, „nie uratował go od upadków, ale pomógł mu wstać”.
Życie od nowa
To, co przyciąga publiczność, to nie tylko filmowe nazwiska z CV Koterskiego. To prawda, która bije z jego opowieści. O tym, że można wrócić. Że nie ma takiego dna, z którego nie da się odbić – o ile jest się gotowym mówić szczerze.
– Każdy w życiu czegoś szuka. Ja szukałem długo i źle. Ale dziś wiem, że można żyć inaczej. I że warto się podnieść. Nawet jeśli robisz to już któryś raz z rzędu – mówił Michał "Misiek" Koterski.
Od Sylwusia do „Kaśki”
Publiczność nie będzie zawiedziona. Koterski – z właściwą sobie lekkością i humorem – opowiada też o pracy nad filmami, o kulisach powstawania „7 uczuć”, o presji związanej z rolą Edwarda Gierka. Pojawiają się anegdoty z planu, wspomnienia z młodości, chwile śmiechu. Ale wszystko to podporządkowane jest jednemu: pokazaniu, że za ekranowym wizerunkiem kryje się człowiek.
Człowiek, który żyje „na trzeźwo”, jak sam to nazywa. I chce dać świadectwo – nie moralizując, nie pouczając, ale po prostu – dzieląc się tym, co prawdziwe.
Spotkanie z prawdą
Organizatorzy, realizujący wydarzenie w ramach projektu „Biblioteka Ludzi z Pasją”, dają mieszkańcom Czarnego Boru coś więcej niż wieczór z gwiazdą. Dają im szansę na spotkanie i rozmowę z człowiekiem, który przeszedł przez piekło i znalazł dla siebie nową drogę.
A to, co zostaje po takim spotkaniu, to nie tylko podpisana książka. To pytania, które każdy z nas może zadać sobie samemu – o swoje wybory, o siłę do zmian, o sens.
I być może to właśnie dzięki takim rozmowom kultura naprawdę dotyka życia.
fot. FB Michał Koterski
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz