Zaczęło się od pojedynczych filmików na Facebooku. Dziki spacerujące po osiedlach, zadziwiające przechodniów i wywołujące falę komentarzy. Dziś wiadomo już: to nie wyjątek, lecz trend. Dziki uczą się życia w mieście, korzystając z resztek jedzenia i słabej bariery miedzy lasem a blokami.
Przykłady z Wałbrzycha, które nie dają spokoju
- Piaskowa Góra, ul. Gajcego przy placu zabaw – mieszkańcy sfotografowali aż trzy dziki na terenie osiedla, kręcące się pod placem zabaw i blokami, zaglądające do śmietników. To już nie incydent, ale prawdziwa codzienność.
- Ulica Długa, ogródek jordanowski – stado dzików dosłownie grasowało na terenie placu zabaw. Rżnięli ziemię, przeszukiwali resztki wyrzucone przez okna, zupełnie ignorując obecność ludzi. Internauci określili to jako „masakrę”, a mieszkańcy apelowali o interwencję miasta – alarmując, że zwykła ciekawość może łatwo zamienić się w niebezpieczeństwo dla dziecka.
- Podzamcze – tam Straż Miejska musiała interweniować, bo locha ze świnkami zagnieździła się… przy placu zabaw. Stworzyli kordon bezpieczeństwa, bo dziki chroniły młode i były agresywne wobec ludzi.
- Centrum i okolice placu Grunwaldzkiego – dziki pojawiają się przy sklepach, przy teatrze, spacerując niby bez planu, niby odpowiedzialnie, ale budząc prawdziwy lęk. W akcjach w poprzednich latach wykorzystywano drony Straży Miejskiej, by zlokalizować zwierzęta i… prowadzić nocny odstrzał redukcyjny, który miał na celu powstrzymanie lawinowego wzrostu populacji dzików.

Dlaczego dziki nie boją się miasta?
Według ekspertów Polskiego Związku Łowieckiego – to nasza wina.
- Łagodne zimy minimalnie selekcjonują populację;
- Mieszkańcy rutynowo dokarmiają dziki, nawet nieświadomie wyrzucając resztki jedzenia przez okna;
- Miasta rozrastają się w lasy, nie odwrotnie. Dziki już dziś są „miejskie” – znają miasto lepiej niż niejedno lokalne zwierzę

Co dalej?
To nie jest kwestia humoru w mediach społecznościowych. To znak czasu i klimatu społecznego. Dziki adaptują się do życia między blokami, bo… przystosowujemy się do ich obecności. A to wymaga pilnej korekty.
Nie chodzi o strach, chodzi o zrozumienie reguł współistnienia na granicy natury i miasta. Przestrzeń publiczna nie jest ich domem, ale staje się ich zdobyczą, jeśli sami jej nie zabezpieczymy.
Co mieszkańcy Wałbrzycha mogą zrobić?
- Nie dokarmiaj dzików – nawet "niewinne" obierki wyrzucone pod blokiem przyciągają je do osiedla.
- Pilnuj śmietników – szczelny pojemnik to prosta przeszkoda, którą dzik chętnie pokona, jeśli znajdzie dość jedzenia.
- Nie filmuj, nie zbliżaj się – przy dziku nie ma "cukierkowej świnki". To dzikie zwierzę, które może zareagować gwałtownie.
- Psa wyprowadzaj na smyczy, by nie prowokować zwierzęcia do obrony.
- Zgłaszaj każde spotkanie dzika – najlepiej służbom miejskim lub numerowi alarmowemu 112.

Dzikie zagospodarowanie miejskie?
To więcej niż problem – to apel do wspólnoty. Wałbrzych otaczają lasy, które dziki traktują jak dom. A my często zapraszamy je sami – rozrzucając resztki jedzenia, budując tuż pod lasem i ignorując problem, dopóki nie stanie się realnym zagrożeniem.
Źródłem niebezpieczeństw nie jest dzik sam w sobie, ale brak reguł, granic i świadomości. Dopóki nie nauczymy się współżyć z przyrodą – granica między miastem a lasem pozostanie cienka jak szkło. A przystosowane do życia miejskiego dziki już wiedzą, jak ją rozbić.
1 2
Witam moim zdaniem powinni powystrzelać ta dziczyznę bo to się mnoży na potęgę i strach chodzić wieczorem nawet z psem na spacer a czy dopiero samemu