Zamknij

Kobieta, która się nie poddaje. Marta Balewicz, dzielnicowa ze Słotwiny

Marek Szeles Marek Szeles 11:02, 11.08.2025 Aktualizacja: 11:04, 11.08.2025
Skomentuj

Od 16 lat służy w policji – od ruchu drogowego, przez prewencję, aż po funkcję dzielnicowej, którą pełni od sześciu lat. Wybór munduru był w jej przypadku odrobinę aktem buntu – wujek, również policjant, wątpił, że poradzi sobie w tej służbie. Dziś to ona jest dla wielu wzorem nie tylko funkcjonariusza, ale przede wszystkim człowieka.

Gdy choroba staje się punktem zwrotnym

Jej córka Maja miała pięć lat, kiedy usłyszały diagnozę: padaczka. Wtedy Marta postanowiła, że zrobi wszystko, by dziewczynka mogła żyć pełnią życia. Wiedziała, że konie – jej dawna pasja i profesja – mogą pomóc w terapii. Tak zaczęła się przygoda z hipoterapią, która przerodziła się w rodzinną misję.

Brak pieniędzy? Brak miejsca? Dla Marty to były tylko problemy do rozwiązania. Z pomocą przyjaciół kupiła kuca El Bandito, później większego konia, wynajmowała boksy, remontowała mieszkanie, a w końcu – sama wybudowała dom i stajnię. Wszystko po to, by córka mogła rozwijać swoje umiejętności i marzenia.

Miłość, która przyszła w stajni

Podczas budowy stajni pojawił się ktoś jeszcze – mężczyzna, który dziś jest jej mężem. Nie znał się na koniach, ale dał się porwać pasji Marty. Razem stworzyli miejsce, które tętni życiem. Maja trafiła do kadry Dolnego Śląska w jeździectwie, a mama zrobiła prawo jazdy na przyczepę, by samodzielnie wozić ją na zawody.

Kolejna bitwa

Rok temu życie znów rzuciło wyzwanie – twardzina tkanki łącznej, nieuleczalna choroba. Leczenie chemią ograniczyło treningi, ale nie odebrało pasji. Maja wsiada na konia, choćby na chwilę. – Ona się nie poddaje, więc ja też nie mogę – mówi Marta.

Policjantka od spraw serca

Poza służbą organizuje pikniki charytatywne, przygarnia bezdomne psy, szyje, majsterkuje, robi ozdoby, buduje szopki bożonarodzeniowe ze zwierzętami. Potrafi prowadzić traktor i kombajn. Wie, że w życiu liczy się nie tylko praca i rachunki, ale też spotkania przy ognisku, ogródek pełen zdrowych warzyw i las, w którym można pobiegać z końmi.

W świecie, w którym łatwo ulec rezygnacji, Marta Balewicz jest dowodem na to, że siła kobiety – matki, policjantki, człowieka – może przenosić góry. Jej historia to nie bajka. To codzienny trud, fizyczna praca i walka z chorobą, której nie można wygrać… ale można nie dać się jej pokonać.

Bo, jak mówi sama Marta: „Nic więcej do szczęścia mi nie trzeba. Najważniejsze, że moja córka jest szczęśliwa”.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

EwaEwa

0 0

Cudowna historia ❤️ Życzę Wszystkiego Dobrego dla stada Ludzko...Kopytnego 🍀

12:13, 11.08.2025
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%