Tak, tak, wiem – sezon turystyczny trwa od kwietnia do października. Ale jeśli w lutowy weekend na parkingach stoi kilkadiesiąt lub -set aut, a setki ludzi mkną w stronę schroniska i z powrotem, to zamknięte na cztery spusty lokale wyglądają jak scenografia do postapokaliptycznego filmu.
Na szczęście góra nie zawiodła! Pogoda dopisała, widoki na Sudety były spektakularne, a szlak – częściowo dostępny – ukazał magię tego miejsca.
Cała historia Szczelińca zaczęła się w 1790 roku, kiedy pruski major von Rauch stwierdził, że idealnym pomysłem będzie… budowa fortu na szczycie. Bo wiedział, że kiedy Austriacy nacierają lepiej być na górze niż na dole. Żołnierze wytrasowali drogę na szczyt w postaci 680 schodów, które obecnie mogą służyć jako narzędzie testów dla użytkowników i ich mięśni ud.
Kiedy pruski król Fryderyk Wilhelm II zwizytował fort, wieść o pięknie Szczelińca rozprzestrzeniła się po Europie. Już wcześniej pojawił się pierwszy przewodnik – 17-letni Franciszek Pabel, który znał każde gniazdo tej góry, lepiej niż swoje własne kieszenie. Z czasem stał się właścicielem pierwszej w Karłowie gospody. Gdyby żył, pewnie by była otwarta nawet w lutym, poza sezonem.
Na Szczeliniec wybierały się znane osobistości – Johan Wolfgang Goethe podziwiał skały, a John Quincy Adams (przyszły prezydent USA) rozważał, jak wyglądałyby Stany Zjednoczone u podnóża takiej góry. Z kolei Fryderyk Chopin był w pobliskich Dusznikach. Mógł jednak tylko wzdychać do Szczelińca z żalem – zdrowie nie pozwalało mu na wejście na górę, co opisał w swoich pamiętnikach.
W 1845 roku na jednej z platform szczytowych powstało Schronisko „Szwajcarka” – pierwszy tego typu obiekt w Sudetach. Również Schronisko na Szczelińcu jest wyjątkowe. To jedyny obiekt, do którego nie prowadzi droga dojazdowa. Początkowo towary i żywność wnoszono tam na plecach. Później w Pasterce zbudowano dźwignię towarową, co powoduje, że temu miejscu towarzyszy nutka ekstremalnej logistyki.
Czy warto odwiedzić Szczeliniec? Oczywiście! Widoki są bajeczne, historia fascynująca, a marsz w górę to świetny trening dla naszego ciała. A może zdarzyć się, że Karłów odkryje, że zimą turyści też się tutaj pojawiają i otworzy więcej lokali niż dotychczas. Teraz termos w dłoń i ruszamy na szczyt!
1 0
Głupoty piszecie ...
0 0
A to jakiś urażony restaurator turystkę udaje? 🙂