Zamknij

Miesiąc kontroli. Niemcy cofają tysiące, ale nie na polskiej granicy

Marek Szeles Marek Szeles 16:02, 06.08.2025 Aktualizacja: 16:04, 06.08.2025
Skomentuj

Od miesiąca funkcjonariusze polskiej Straży Granicznej działają na pełnych obrotach na granicy z Niemcami. Od 7 lipca trwa tymczasowa kontrola graniczna, która – wbrew temu, co niektórzy mogli sądzić – nie tylko działa, ale wręcz przynosi konkretne, wymierne efekty. Wystarczy spojrzeć na liczby: ponad 100 tysięcy osób skontrolowanych, 101 odmów wjazdu, 76 zatrzymanych cudzoziemców, 19 osób zatrzymanych za przestępstwa. 

W tym samym czasie Niemcy, jakby chcąc przebić wszystkich w Europie, cofają tysiące ludzi z każdej swojej granicy. Dosłownie. Według danych rządu w Berlinie, w ciągu dwóch miesięcy zawrócono 6948 osób próbujących dostać się do Niemiec przez granice lądowe. Niemcy graniczą z dziewięcioma państwami: Danią, Polską, Czechami, Austrią, Szwajcarią, Francją, Luksemburgiem, Belgią i Holandią. I nie chodzi tylko o ludzi bez dokumentów. W tej liczbie znalazły się też osoby, które… chciały wnioskować o azyl. Osoby uciekające z własnych krajów z nadzieją na ochronę, są odsyłane przez Niemców bez możliwości złożenia dokumentów. W teorii mają być wyjątki (kobiety w ciąży, dzieci, osoby w trudnej sytuacji), ale praktyka pokazuje, że nowa polityka Niemiec działa jak graniczna kosa – bez zbytniego oglądania się na okoliczności.

Z dwóch stron tej samej granicy

Patrząc na te dwa obrazy – z jednej strony Polska: spokojna, punktowa, legalna interwencja. Z drugiej Niemcy: polityka twardej ręki, wzbudzająca coraz więcej wątpliwości prawnych – można odnieść wrażenie, że to nie my mamy problem z zarządzaniem migracją. Polska wygrywa w tej rozgrywce coś więcej niż tylko statystyki. Wygrywa zaufanie.

Bo co się dzieje, gdy migranci są zawracani masowo bez możliwości ubiegania się o azyl? Co się dzieje, gdy ludzie są przerzucani z jednej granicy na drugą – bez decyzji, bez procedury, bez prawa głosu? Tworzy się chaos. I choć Berlin zapewnia, że „współpraca z sąsiadami układa się dobrze”, to w Warszawie i innych stolicach pojawia się pytanie: czy my jeszcze mamy wspólne zasady, czy każdy gra już tylko na siebie?

Schengen na zakręcie

Nielegalna migracja to temat trudny, skomplikowany i emocjonalny. Nikt nie chce niekontrolowanego przepływu ludzi przez granice. Ale Europa zbudowała coś więcej niż tylko paszportową wspólnotę. Zbudowała ideę – że człowieka nie zawraca się z granicy tylko dlatego, że jego życie wygląda inaczej niż nasze.

Nowe niemieckie rozporządzenia wywołują dziś sprzeciw nie tylko organizacji humanitarnych, ale i prawników. Sprawy trafiają do sądów. Media pytają, gdzie jest granica (nomen omen) twardej polityki migracyjnej. Ale Niemcy nie zwalniają tempa – wręcz przeciwnie.

Tymczasem Polska – mimo że sama mierzy się z napływem cudzoziemców na wschodniej granicy – nie porzuca reguł gry. Nie zamyka oczu, ale też nie zamyka drzwi. Zatrzymuje, kontroluje, weryfikuje. 

Kto dziś daje Europie przykład?

To pytanie warto postawić głośno. Bo jeśli Schengen ma przetrwać, jeśli ma istnieć europejska solidarność, to potrzebujemy więcej działań takich jak te podejmowane przez polską stronę na granicy polsko-niemieckiej – konkretnych, ale zgodnych z zasadami.

Polska nie musi rozpychać się łokciami, żeby pokazać swoją skuteczność. Wystarczy, że robi swoje – profesjonalnie, konsekwentnie i zgodnie z prawem. Może właśnie dlatego nasza granica z Niemcami (zgodnie ze statystykami Straży Granicznej) jest dziś jedną z najspokojniejszych i najbardziej klarownych w całej Europie. I może właśnie w tym spokoju kryje się prawdziwa siła.

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%