Jeszcze niedawno wszyscy cieszyli się z modernizacji słynnej linii 274, która od ponad wieku łączy Wrocław z Jelenią Górą przez Świdnicę, Wałbrzych i Kamienną Górę. Po latach zaniedbań wreszcie wymienia się sieć trakcyjną, naprawia mosty i wiadukty, a pociągi zaczynają przyspieszać. Dziś najkrótszy czas przejazdu to niecałe dwie godziny, a po zakończeniu prac w 2026 roku ma być jeszcze szybciej.
Ale w Jeleniej Górze i Kamiennej Górze pojawiła się nowa idea: budujmy „cięciwę” – nową linię kolejową z Jaworzyny Śląskiej do Sędzisławia, z pominięciem Wałbrzycha. Ma być szybciej, ma być „w godzinę do Wrocławia”. Pięknie brzmi, prawda? Tyle że rachunek ekonomiczny i geograficzny już tak bajkowy nie jest.
Góry nie dadzą się oszukać
Spójrzmy na mapę: Jaworzyna Śląska – Sędzisław. Prosta kreska przez Pogórze Wałbrzyskie. Na papierze wygląda elegancko, w realu oznaczałaby budowę tuneli, estakad i kosztów liczonych w miliardach złotych. Dla porównania: linia Podłęże–Piekiełko w Małopolsce, gdzie trzeba drążyć tunele w Beskidach, to inwestycja za nawet 12 miliardów.
Czy Dolny Śląsk jest gotów wydać podobną kwotę na odcinek długości 23 km tylko po to, by urwać kilkanaście minut w podróży, które i tak przyniesie modernizacja istniejącej linii 274?
Wałbrzych na bocznicy?
Jest w tym projekcie jeszcze jeden haczyk – Wałbrzych, drugie największe miasto Dolnego Śląska, centrum subregionu i naturalny węzeł kolejowy. Prezydent Roman Szełemej nie ukrywa oburzenia: omijanie Wałbrzycha to komunikacyjne samobójstwo i zaprzeczenie planów państwowych, bo właśnie przez Wałbrzych ma przebiegać linia dużych prędkości do Pragi.
Czy można równocześnie budować KDP Wrocław–Wałbrzych–Praga i planować obok trasę, która Wałbrzych omija? To wygląda jak kolejowa schizofrenia.
Jelenia Góra kontra realia
Zwolennicy „cięciwy” mówią: chcemy być bliżej Wrocławia, chcemy jechać w godzinę. Tylko że czas podróży to nie wszystko. Kolej to też sieć, która ma łączyć miasta, a nie dzielić regiony. Jeśli dziś Jelenia Góra mówi: „ominiemy Wałbrzych, by być szybciej we Wrocławiu”, to jutro Wałbrzych może zapytać: „a dlaczego mamy inwestować w linię do was, skoro wystarczy nam KDP do Pragi?”.
Pytanie do rachunku sumienia
Modernizacja 274 trwa, pociągi już dziś jadą szybciej niż kiedykolwiek w ostatnich dekadach, a po 2026 roku realnie dobiją do 1 godziny 45 minut – bez miliardowych inwestycji i bez wykluczania któregokolwiek z miast.
Czy naprawdę potrzebujemy nowej, kosztownej linii przez góry, żeby zyskać kilka minut i wywołać burzę w regionalnej polityce? Czy Jelenia Góra i Kamienna Góra chcą – w imię prestiżu – wykluczyć Wałbrzych z mapy kolejowej i wciągnąć Dolny Śląsk w projekt, który może pochłonąć miliardy złotych, dając minimalne efekty?
To pytania, na które odpowiedzi powinni udzielić nie politycy w gabinetach, lecz mieszkańcy całego regionu. Bo kolej to krwiobieg Dolnego Śląska – i lepiej go ulepszać niż przecinać.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Marek Szeles [email protected]