Była sobota. 10 maja 1941 roku. Godzina 22:40. W głębi ziemi, pod Nową Rudą, trwała praca. Jak co dzień – z mozołem, w upale i pyle. Z tą różnicą, że to nie był zwykły dzień. Tego wieczoru, 610 metrów pod powierzchnią, wydarzyło się coś, czego górnicy nie zapomną przez pokolenia – największa katastrofa górnicza w historii Dolnego Śląska.
Tragedia w kopalni Rubengruben (późniejszej KWK Piast) pochłonęła życie 187 osób, w tym jednego jeńca wojennego. To nie był wypadek. To był dramat napisany przez chciwość, ignorancję i wojnę.
Złoża węgla. I ludzkie życie na dokładkę
Rok 1941 – Europa w ogniu. Niemiecka machina wojenna pożerała wszystko: miasta, narody, ludzi. Rzesza potrzebowała węgla, a Śląsk – w tym niemiecka Nowa Ruda (Neurode) – miał go pod dostatkiem. Problem w tym, że pod ziemię zesłano nie tylko górników, ale i jeńców wojennych, więźniów politycznych, ludzi często niedoświadczonych, niewyszkolonych, zaszczutych. Wydobycie szło pełną parą. A zasady bezpieczeństwa? W czasie wojny były luksusem, na który nie było miejsca.
Zemsta żywiołu
W przekopie nr 2 na poziomie V, w pokładzie „Franz”, trwały roboty strzałowe. Około godziny 22:40 doszło do potężnego wyrzutu dwutlenku węgla i mas skalnych. To nie była eksplozja – to był oddech uśpionej katastrofy, która czekała na swój moment.
W jednej chwili chodniki zalały się gazem. Zgniecione wagoniki, połamane szyny, rury, węgiel aż po sklepienie. Gazy były tak silne, że wydostały się na powierzchnię, zatruwając okoliczne szyby i teren wokół kopalni.
Pod ziemią – dwie zmiany. Jedna kończyła pracę i zmierzała do szybu Lech. Druga właśnie schodziła w głąb. Spotkali się po raz ostatni.
Cisza po huku
Do akcji ratowniczej ruszyły zastępy z wielu kopalń. Pracowano dzień i noc, ale nadziei było coraz mniej. Ciała ofiar układano w sali widowiskowej na rogu dzisiejszych ulic Reymonta i Czarnej.
14 maja odbył się pogrzeb. 186 trumien ustawiono na boisku w Drogosławiu. Pokryto je hitlerowskimi flagami – propaganda III Rzeszy robiła swoje. Wśród uczestników: gauleiter Dolnego Śląska Karl Hanke, przywódca Niemieckiego Frontu Pracy Robert Ley. Ale nad fasadowymi przemówieniami dominował płacz, gniew i bezsilność.
Brakowało jednej trumny – Charles William Page, brytyjski kanonier, jeniec wojenny. Jego ciało pochowano osobno.
Pamięć głęboka jak szyb
Dziś, 84 lata później, większość z nas nie zna tych nazwisk, tych twarzy. Ale ta tragedia to więcej niż historia lokalna. To opowieść o tym, co się dzieje, gdy człowiek przestaje liczyć się z człowiekiem, a węgiel i zysk mają większą wartość niż życie.
To nie był tylko wypadek górniczy. To był efekt systemu, który traktował ludzi jak narzędzia, a bezpieczeństwo – jak przeszkodę.
Dlaczego warto pamiętać?
Bo każde zejście pod ziemię to ryzyko. Bo każda tragedia, taka jak ta w Rubengruben, to przestroga, która musi wybrzmieć także dziś – w XXI wieku.
187 ludzi. Najmłodszy miał 18 lat. Zginęli, bo ktoś uznał, że można szybciej, taniej, mocniej.
Dziś oddajmy im hołd – nie tylko minutą ciszy, ale pamięcią i szacunkiem do pracy, która niesie za sobą prawdziwą cenę.
🕯 10 maja – dzień, w którym ziemia pochłonęła ich wszystkich. Ale historia nie może ich pogrzebać.
Materiał i zdjęcia otrzymaliśmy od Rafała Kotrasa
[FOTORELACJA]330[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz