Pociąg-widmo znów daje o sobie znać. Zaledwie kilka tygodni przed dziesiątą rocznicą pierwszej gorączki złota w Wałbrzychu temat "Złotego Pociągu" wraca – z nowymi bohaterami, nową lokalizacją i starą obietnicą: tym razem naprawdę coś znaleźliśmy.
Grupa działająca pod szyldem Złoty Pociąg 2025 twierdzi, że namierzyła dokładną lokalizację trzech wagonów kolejowych z czasów II wojny światowej. Ich zdaniem wagony ukryto w zamaskowanym tunelu pod pod Zamkiem Książ. Brzmi znajomo? Owszem. Niemal jak kalka sprzed dekady – z tą różnicą, że dziś zamiast Piotra Kopera i Andreasa Richtera, mamy anonimowych pasjonatów i zamiast georadaru z AGH – mapki, profil terenu i relację jednego świadka.
Historia, która nie daje spokoju
Gdy w 2015 roku świat obiegła wieść o możliwym odnalezieniu nazistowskiego pociągu pancernego pełnego kosztowności, Wałbrzych zyskał nie tylko rozgłos, ale i nowe życie. Tłumy turystów, kamery telewizyjne z całego świata, dziennikarze CNN i BBC szukający „skarbów Hitlera” między stacjami kolejowymi a zboczami gór. To był moment, w którym legenda nabrała masy – emocjonalnej, turystycznej i... gospodarczej.
Ale był też moment, kiedy wszystko pękło jak bańka. Pociągu nie znaleziono. Zostały domysły, korytarze wyobraźni, nadzieje i pustka.
Nowa wersja, stare pytania
Dziś znów słyszymy: „jesteśmy w 100% pewni”. Mamy nowy tunel, nową stalową bramę, nowe dokumenty – ale znów brak naukowców. Brak dowodów. Brak zdjęć. Brak lokalnych konsultacji z geologami czy historykami. A jednak ekipa Złoty Pociąg 2025 zapewnia, że tym razem nie będzie „dopasowywania teorii do wyników”, jak to rzekomo robiono dekadę temu. Mają "krzywiznę tunelu", znają jego „kierunek” i twierdzą, że wiedzą dokładnie, gdzie kopać. Tyle że… nie a bardzo mogą kopać.
Tunele kontra realia
Zgoda, jaką wydano, to tzw. „częściowa zgoda” – obowiązuje tylko prace ręczne: łopaty, saperki, punktowe wykopy o powierzchni 30x30 cm i do 50 cm głębokości. W takim wykopie można zrobić rabatkę, ale gdzie tu miejsce na rozległe badania czy dotarcie do 9-metrowego tunelu ukrytego pod ziemią? Bez maszyn, bez specjalistów, bez konkretów – znów zostaje tylko opowieść.
Co więcej, poszukiwacze planowali wycinkę i użycie ciężkiego sprzętu. To wymagałoby wieloletnich procedur związanych z planem zagospodarowania, ochroną gruntów leśnych i decyzjami ministerialnymi. A więc – nawet jeśli coś tam jest – droga do tego "czegoś" może się okazać zbyt kosztowna i zbyt długa, by przebić się przez mur realiów.
Więcej mitu niż metalu
Nie sposób nie zadawać pytań: dlaczego znów to samo? Dlaczego bez zaproszenia ekspertów? Dlaczego bez jawnych analiz geologicznych? I wreszcie – czemu wciąż bez żadnego zdjęcia z wnętrza rzekomego tunelu?
Można to odebrać jako próbę zdobycia rozgłosu, można jako naiwną wiarę, a można… jako lokalną strategię na przywrócenie ducha legendy, która – mimo wszystko – wciąż ma się dobrze. Bo przecież Złoty Pociąg, nieważne czy istnieje, już dawno stał się czymś więcej niż składem z czasów wojny. To symbol Wałbrzycha – miasta nieoczywistego, pełnego tajemnic, legend i niedopowiedzianych historii.
Złoty jubileusz
I nawet jeśli znowu nie uda się niczego wykopać, to trudno o lepszy pretekst, by przypomnieć światu o tej legendzie. 18 sierpnia mija dokładnie 10 lat od pierwszej medialnej eksplozji wokół Złotego Pociągu. Dzisiejszy szum – choć może oparty na wątpliwych fundamentach – jest niezłym wstępem do symbolicznego jubileuszu. Może nie znajdziemy złota, ale przynajmniej na chwilę znów skierujemy oczy Polski (a może i świata) na ten niezwykły, wciąż tajemniczy, wałbrzyski region.
I to już samo w sobie brzmi całkiem cennie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz