Kiedy w katowickim Spodku rozbrzmiał ostatni gwizdek, a srebrne medale zawisły na szyjach młodych zawodników UKS Kinder Volleyball Wałbrzych, w powietrzu unosiły się nie tylko emocje. To była duma – ta prawdziwa, wałbrzyska, siatkarska. Bo przecież Wałbrzych siatkówką stoi od dekad, a nazwiska takie jak Krzysztof Ignaczak, mistrz Europy i świata, przez lata inspirowały kolejne pokolenia młodych sportowców.
Dziś – być może – właśnie oglądamy jego następców.
Wicemistrzowie Polski w dwóch kategoriach
UKS Kinder przywiózł ze Spodka aż dwa srebrne medale – Natalia Białek została Wicemistrzynią Polski w kategorii „singli” dziewcząt, a drużyna chłopców (Jakub Wierzbicki, Kacper Jaz, Jakub Lichoń i Kamil Ziemniak) wywalczyła srebro w kategorii „trójek”. W turnieju wystąpiło ponad 1500 zawodników i zawodniczek z całego kraju, wyłonionych z grona… 50 tysięcy dzieci.
Z taką skalą i poziomem trudno dyskutować – Wałbrzych znów jest na siatkarskiej mapie Polski.
Miasto z siatkarską duszą
To nie jest przypadek. Wałbrzych ma swoją sportową tożsamość – i siatkówka zawsze była jej częścią. Przez lata emocjonowaliśmy się występami Chełmca, patrzyliśmy, jak wałbrzyscy zawodnicy przedzierają się do wyższych lig, a nazwisko Ignaczak – chłopaka z naszego podwórka – niosło wałbrzyską szkołę siatkówki na największe światowe areny.
Dziś ten duch nie gaśnie. Wręcz przeciwnie – odradza się w dziecięcych drużynach, w salach treningowych, w radości z dobrze rozegranej piłki. A UKS Kinder to dowód, że siatkówka w Wałbrzychu nie tylko ma przeszłość – ale też bardzo jasną przyszłość.
Sukces budowany latami
To, co wydarzyło się w Katowicach, nie jest kwestią przypadku czy jednorazowego zrywu. To efekt lat pracy trenerów, zaangażowania rodziców i determinacji dzieci. To również wynik mądrze budowanej struktury klubu, który krok po kroku stwarza młodym ludziom przestrzeń do rozwoju – nie tylko sportowego, ale też emocjonalnego i społecznego.
Trenerzy Piotr Wierzbicki i Bartosz Wesołowski pokazali, że potrafią wydobyć z zawodników maksimum. A ci – odpowiedzieli sercem. Bo to nie tylko mecze – to codzienne treningi, porażki, kontuzje, powroty i ten wyjątkowy moment, kiedy staje się na podium i wie, że było warto.
To coś więcej niż sport
UKS Kinder nie ukrywa, że za tym sukcesem stoi cały zespół – nie tylko zawodnicy, ale i trenerzy, rodziny, partnerzy, sponsorzy. Bez ich wsparcia – i logistycznego, i finansowego – podróż 21 zawodników i 4 trenerów do Katowic nie byłaby możliwa.
To właśnie ten wysiłek wspólnoty pokazuje, jak wielką siłę ma sport lokalny. Sport, który nie tylko uczy wygrywać, ale też buduje wartości, poczucie tożsamości i dumy z bycia częścią czegoś większego.
Ignaczak był pierwszy. Kto będzie następny?
Być może za kilka lat usłyszymy nazwiska takie, jak: Wierzbicki, Jaz, Białek czy Lichoń z zupełnie innej perspektywy – podczas transmisji z Ligi Narodów, igrzysk olimpijskich, Mistrzostw Świata. A wtedy ktoś powie: „Przecież oni zaczynali w UKS Kinder, w Wałbrzychu”. Tak jak my dziś wspominamy Ignaczaka – libero z wielkim sercem i nieprawdopodobną intuicją.
Bo przecież historia ma to do siebie, że się powtarza. Tyle że potrzebuje miejsca, które ją wspiera. I ludzi, którzy w nią wierzą.
Wałbrzych jest właśnie takim miejscem.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz