Zamknij

Mo-Bruk musi zapłacić. Pytanie: komu i na co?

Marek SzelesMarek Szeles 10:10, 03.07.2025 Aktualizacja: 10:27, 03.07.2025
Skomentuj

1 lipca 2025 roku Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie wydał dwa kluczowe wyroki, które dotyczą składowiska odpadów Mo-Bruk w Wałbrzychu. NSA oddalił skargi kasacyjne spółki, dotyczące opłat podwyższonych za lata 2015 i 2017. To decyzje dotyczące działalności na wałbrzyskim składowisku odpadów przy ul. Górniczej – miejscu od lat wywołującym niepokój mieszkańców.

Spółka musi zapłacić:

  • 5 821 806 zł za rok 2015,
  • 19 044 933 zł za rok 2017.

Łącznie to niemal 25 milionów złotych. Wyroki są prawomocne. To koniec batalii prawnej. Ale początek i czas na postawienie dużo ważniejszego pytania: czy te środki trafią tam, gdzie faktycznie wyrządzono szkody?

Odór, pył i azbest – to nie jest tylko historia z przeszłości

Składowisko odpadów przy ul. Górniczej działało przez lata. Odpady niebezpieczne, w tym te zawierające azbest, trafiały tam bez zatwierdzonej instrukcji prowadzenia składowiska – co potwierdziły decyzje administracyjne, a teraz również sąd. Choć formalnie zostało zamknięte w 2019 roku, niepokój wałbrzyszan trwa. Bo odpady nie zniknęły. Teren został zrekultywowany przez Mo-Bruk, ale nikt w sposób jednoznaczny nie potwierdził, że zostało to wykonane należycie. Sama deklaracja spółki, która przegrywa w tej sprawie procesy sądowe, nie jest wystarczająca. 

W 2025 roku na polecenie Głównego Inspektora Ochrony Środowiska ruszyły kontrole GIOŚ i WIOŚ, które mają odpowiedzieć na pytanie: czy rekultywacja była skuteczna? Czy nadal dochodzi tam do zanieczyszczenia powietrza, gleby i wód gruntowych? To nie jest tylko kwestia dokumentów – to realny problem dla zdrowia mieszkańców.

Marszałek ma władzę. Ale czy ma wolę?

Zgodnie z art. 401 ust. 2 ustawy Prawo ochrony środowiska, Marszałek Województwa Dolnośląskiego może przeznaczyć wpływy z opłat podwyższonych na różne cele: poprawę jakości powietrza i wody, edukację ekologiczną, rozwój systemów selektywnej zbiórki odpadów. Problem polega na tym, że... może to zrobić gdziekolwiek na Dolnym Śląsku. Teoretycznie więc pieniądze zapłacone za zanieczyszczenie w Wałbrzychu mogą trafić np. do Oleśnicy czy Kłodzka.

Możliwość istnieje też odwrotna: art. 403 ustawy pozwala Marszałkowi przekazać te środki konkretnemu samorządowi – np. Wałbrzychowi – by zrealizował inwestycje środowiskowe samodzielnie. Ale nie jest to obowiązek.

Tymczasem mieszkańcy pytają: czy różne chemiczne związki i pył z ul. Górniczej także były „rozsiewane” po całym województwie? Skoro to Wałbrzych znosił uciążliwości tej działalności, logiczne – i moralne – wydaje się, że to właśnie Wałbrzych powinien otrzymać środki na działania naprawcze.

Zasada „zanieczyszczający płaci” – nie slogan, ale prawo

Z pomocą przychodzi prawo. Art. 402 ust. 6 tej samej ustawy mówi jasno: koszty usunięcia skutków zanieczyszczenia ponosi podmiot, który je spowodował. Mo-Bruk przegrał przed NSA, a sąd utrzymał decyzje o zapłacie dodatkowych środków za składowanie odpadów niezgodnie z prawem. Oznacza to nie tylko karę finansową – ale także obowiązek przyczynienia się do naprawienia szkód.

Prawie 25 milionów złotych to pieniądze, które powinny pracować tam, gdzie problem miał (i nadal może mieć) miejsce. Teren przy ul. Górniczej to nie tylko punkt na mapie – to realne miejsce, realne osiedla i realni ludzie, którzy przez lata żyli obok góry śmieci. Dziś prawo może przywrócić im elementarną sprawiedliwość.

To nie koniec: kolejne dziesiątki milionów w grze

W komunikacie giełdowym z 2 lipca 2025 r. Mo-Bruk poinformował, że zabezpieczył aż 52,4 mln zł na poczet ewentualnych opłat za kolejne dwa lata: 2018 i 2019. Spółka utworzyła odpis księgowy na ponad 60 mln zł. W ten sposób niejako sama przyznała, że istnieje możliwość kolejnych przegranych przed sądem. Choć zamierza podjąć kroki prawno-sądowe, podobnie jak w przypadku opłat podwyższonych za lata 2015 i 2017. Te środki, choć dziś jeszcze zamrożone, mogą stać się kolejnym zastrzykiem gotówki na potrzeby środowiskowe. 

Ale znowu – bez decyzji Marszałka mogą „rozpłynąć się” w regionalnych konkursach np. na edukację ekologiczną, a nie trafić tam, gdzie naprawdę powinny. Bo Mo-Bruk nie prowadził działalności w całym województwie. Prowadził ją w Wałbrzychu. Tam też powinny zostać pieniądze.

Co pokażą kontrole GIOŚ i WIOŚ? To kluczowe

Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało nas, że zakończenie kontroli składowiska przewidywane jest do końca czerwca 2025 r. Poprosiliśmy rzeczniczkę prasową Dolnośląskiego WIOŚ o informacje dotyczące wniosków pokontrolnych. Na ich publikację wciąż czekamy. Jeśli okaże się, że rekultywacja została przeprowadzona niewłaściwie, a zagrożenie dla zdrowia mieszkańców nie zostało wyeliminowane – opłaty podwyższone powinny być spożytkowane lokalnie, na pilne działania środowiskowe.

Jeśli kontrola wykaże, że wszystko zostało wykonane prawidłowo, społeczność Wałbrzycha zyska przynajmniej spokój – i dowód, że historia Mo-Bruku rzeczywiście została zamknięta. Tyle że do tej pory żadne niezależne źródło takiego spokoju nie potwierdziło.

Nie polityka, nie retoryka – zwykła sprawiedliwość

To nie jest tekst przeciwko Marszałkowi Województwa Dolnośląskiego. To apel o racjonalność, odpowiedzialność i sprawiedliwość. Bo trudno uznać za sprawiedliwe, że środki rekompensujące sąsiedztwo składowiska z azbestową kwaterą w Wałbrzychu zostaną przekazane innym mieszkańcom Dolnego Śląska w ramach dofinansowania przedsięwzięć na ochronę środowiska.

Jeśli zasada „zanieczyszczający płaci” ma mieć realne znaczenie, to Wałbrzych musi być beneficjentem tych pieniędzy. Nie tylko moralnie. Również prawnie i namacalnie.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%