Dzień jak co dzień. Słońce powoli chowa się za horyzontem, światła reflektorów przecinają gęstniejący mrok. Na autostradzie A4 kolejni kierowcy wciskają pedał gazu do granic możliwości. 180 km/h, 200 km/h, 210 km/h… Czy przez myśl przechodzi im, że ta prędkość może być ostatnią rzeczą, jaką odnotuje ich licznik?
Mandaty to za mało?
Statystyki przerażają. W 2024 roku na A4 między Kostomłotami a Kątami Wrocławskimi odnotowano ponad 80 tysięcy naruszeń prędkości. To rekord, który nie powinien napawać dumą. To dramat, że mimo wielkich tablic z informacją, że wjeżdża się na odcinkowy pomiar prędkości, ludzie nie ściągają nogi z gazu. Poza tym odcinkiem jest jeszcze gorzej. Wiedzą o tym wałbrzyszanie, dla których jest to najpopularniejsza trasa w stronę Wrocławia i ze stolicy Dolnego Śląska. Nie trzeba codziennie jeździć autostradą, żeby natknąć się na sytuacje, które każdego dnia mogą zakończyć się kolejną tragedią. Bo kiedy ktoś pędzi ponad 200 km/h, niewiele trzeba, by czyjeś życie zgasło w ułamku sekundy.
2 kwietnia 2025 roku – kolejny dzień i kolejne przypadki drogowej bezmyślności. 41-letni mężczyzna za kierownicą Porsche pędził w stronę granicy z zawrotną prędkością ponad 210 km/h. To już nie brawura, to świadome igranie z życiem. Tym razem dostał 5 tysięcy złotych mandatu i 15 punktów karnych. Czy to go nauczy ostrożności? A może tylko sprowokuje do kolejnej szaleńczej jazdy?
Inny kierowca, zatrzymany tego samego dnia przez policjantów ze Złotoryi, jechał 180 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało 110 km/h. Jakby tego było mało – był pod wpływem alkoholu. Może i nie był kompletnie pijany, ale 0,2 promila to wciąż alkohol. Wciąż osłabiona reakcja. Wciąż zagrożenie dla innych. 2 tysiące złotych mandatu i 14 punktów karnych to dopiero początek jego problemów – teraz czeka go proces.
Naśladowcy Łukasza Ż.
Czy musimy czekać na kolejną tragedię, by coś się zmieniło? Niedawno cały kraj wstrzymał oddech, gdy Łukasz Ż. pędził Trasą Łazienkowską w Warszawie 226 km/h i roztrzaskał się o auto, w którym podróżowała rodzina. Zginął kierowca, jego żona i dzieci cudem przeżyły.
Czy ci, którzy teraz traktują autostrady jak prywatne tory wyścigowe, myślą, że ich to nie dotyczy? Że śmierć wybiera tylko innych?
Gdzie kończy się brawura, a zaczyna zabójstwo?
Każdy kierowca powinien pamiętać, że prędkość to nie tylko mandat. To nie tylko punkty karne. To nie tylko zatrzymane prawo jazdy. Prędkość to życie lub śmierć. Twoje życie. Życie kogoś, kto miał nieszczęście znaleźć się w złym miejscu o złym czasie.
Kiedy następnym razem wciśniesz gaz do dechy, pomyśl – czy to warte czyjegoś życia? Bo na A4 ta prędkość już niejednokrotnie była "narzędziem zbrodni" pozbawiającym kogoś życia..
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz