Zamknij

Sudety 2035: Demograficzne ostrzeżenie z Lwówka Śląskiego

Marek Szeles Marek Szeles 11:04, 21.07.2025 Aktualizacja: 11:04, 21.07.2025
Skomentuj

Nie da się zatrzymać czasu, ale można zatrzymać ludzi – jeśli tylko wiemy, jak.

Kiedy w Lwówku Śląskim spotykają się samorządowcy z całego południa Dolnego Śląska, wiadomo, że chodzi o coś więcej niż tylko kolejne podpisy na deklaracjach. Tym razem było inaczej. Atmosfera była poważna – chwilami nawet przytłaczająca. Bo mówiono nie o projektach, nie o inwestycjach, a o znikających ludziach. O dzieciach, których nie ma. O młodych, którzy nie wracają. O starzejących się miejscowościach, w których apteka staje się ważniejsza niż szkoła.

Porozumienie Sudety 2035 to nie kolejna strategia napisana do szuflady. To głos regionu, który z każdym rokiem powoli, lecz systematycznie – wyludnia się. Jak mówią eksperci, południowy Dolny Śląsk jest dziś jednym z najbardziej narażonych na depopulację obszarów w kraju. I nie wystarczy tu modernizacja drogi czy rewitalizacja rynku – potrzeba zmiany myślenia.

„Nie zatrzymamy depopulacji – ale możemy ją spowolnić”

To zdanie padło z ust dra Karola Janasa z Instytutu Rozwoju Miast i Regionów. Proste, ale uderzające. Bo mówi jasno – nie ma jednej recepty. Nie zatrzymamy wyjazdów młodych ludzi do większych miast. Nie sprawimy, że nagle zaczną się rodzić tysiące dzieci. Ale możemy stworzyć warunki, które sprawią, że ludzie będą chcieli zostać. I może nawet – wrócić.

Drugi z prelegentów, dr Marian Kachniarz, mówił o tym, jak demografia staje się dziś największym wyzwaniem dla samorządów. „Żeby zatrzymać ludzi, nie wystarczy im coś obiecać. Trzeba im coś dać – konkret, nie hasło.” – podkreślał.

 

Co to oznacza w praktyce?

Mówiąc brutalnie: jeśli nie zaczniemy działać, nasze gminy będą się po prostu kurczyć. I to nie metaforycznie. Będzie mniej dzieci, mniej uczniów, mniej mieszkańców. A to oznacza – mniej wpływów do budżetów, mniej usług, mniej inwestycji. Spirala, która już się kręci.

Dlatego Porozumienie Sudety 2035 ma być nie tylko apelem, ale i planem. Lepszy transport. Dostępne mieszkania. Miejsca pracy, które nie każą wybierać między rodziną a wyjazdem do Niemiec. Ochrona zdrowia, która działa, zanim będzie za późno. To nie lista marzeń, to minimum – jeśli chcemy mówić o przyszłości.

Samorządy razem, bo osobno się nie da

Największą wartością tego spotkania – jak podkreślali uczestnicy – była wspólnota. Głosy z Wałbrzycha, Kłodzka, Złotoryi czy Lwówka Śląskiego mówiły jednym tonem. Niezależnie od politycznych podziałów czy lokalnych interesów, wszyscy czują, że czas się kończy. Że za 10 lat niektórych wiosek i szkół może już po prostu nie być. A przecież chodzi o miejsca z historią, kulturą, z duszą.

Jak mówi Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha i lider Porozumienia:

- Dziś nie rozmawiamy o polityce. Dziś rozmawiamy o tym, czy nasze dzieci będą miały do czego wracać.

Co dalej?

Jesienią mają zostać zaprezentowane pierwsze efekty prac – gotowe rozwiązania i rekomendacje. Ale prawdziwa praca dopiero się zaczyna. Bo nie wystarczy podpisać deklaracje – trzeba zacząć działać. I nie tylko na poziomie marszałka czy burmistrza, ale każdego z nas.

Bo jeśli nie zatrzymamy ludzi teraz – potem może już nie być kogo zatrzymywać.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%