Na Dolnym Śląsku są miejsca, w których czas płynie inaczej. To nie tylko miasteczka, które zachowały przedwojenny urok, ani zamki wyrastające znienacka na wzgórzach. To także linie kolejowe, które same w sobie są opowieścią – o rozwoju, ambicjach i sztuce inżynierii. 31 sierpnia 2025 roku można było przeżyć tę opowieść w praktyce, uczestnicząc w wydarzeniu „Kolejowe szlaki Dolnego Śląska”.
Do wspólnej wyprawy zaprosił historyczny skład prowadzony przez legendarną lokomotywę SU45-079 „Fiat”. To jedyna w Polsce czynna maszyna tego typu w oryginalnych barwach z 1973 roku. Zestawiono ją z wagonami z lat 70., wyposażonymi w otwierane okna – detal, który okazał się kluczem do doświadczenia. Bo tu nie chodziło tylko o przejazd. To była podróż przez krajobrazy i historię, w której każdy mógł otworzyć okno i poczuć zapach lasu, usłyszeć stukot kół odbijający się od górskich ścian czy zobaczyć dolinę Bystrzycy w pełnej krasie.
Linia 266 – subtelna poezja Bystrzycy
Pierwsza z tras prowadziła z Wrocławia przez Świdnicę do Jedliny-Zdroju. To właśnie tutaj biegnie linia nr 266, znana jako Kolej Bystrzycka. Powstała na początku XX wieku, a jej projektanci wykazali się nie tylko techniczną precyzją, ale i zmysłem estetycznym. Mosty wzniesiono tak, by przęsła nie zasłaniały widoków pasażerom. Dzięki temu do dziś można podziwiać panoramę Gór Sowich i majestatyczny Zamek Grodno w Jugowicach.
Kolej Bystrzycka nigdy nie była tylko środkiem transportu. To raczej rama dla obrazu, który zmienia się wraz z porami roku. W sierpniu natura pokazała tu swoje późnoletnie oblicze – zieleń mieszała się ze złocistym odcieniem pól, a góry zdawały się lekko zamglone, jakby ktoś dodał do nich filtr nostalgii.
Linia 286 – monumentalna wizytówka inżynierii
Jeszcze większe emocje budzi linia nr 286, łącząca Kłodzko i Wałbrzych. To część dawnej Śląskiej Kolei Górskiej, której powstanie miało skrócić podróż między Berlinem a Wiedniem. XIX-wieczni budowniczowie nie znali słowa „niemożliwe” – w górach wbili w ziemię potężne filary, postawili wiadukty zawieszone wysoko nad dolinami i wydrążyli tunele w litej skale.
Dla pasażera XXI wieku przejazd tą trasą to coś więcej niż lekcja historii. To spektakl: wagon nagle wjeżdża w mrok tunelu, by po chwili wystrzelić w światło i ukazać widok, który wywołuje ciszę w przedziałach. Góry Sowie, doliny, zalesione zbocza – pejzaż, który sam siebie opowiada.
Polanica – chwila oddechu
Ostatnia z tras prowadziła z Kłodzka do Polanicy-Zdroju. To już spokojniejszy odcinek, idealny na złapanie oddechu po górskich emocjach. Miasteczko od lat przyciąga kuracjuszy, a tego dnia gościło podróżnych spragnionych chwili wytchnienia – w kawiarniach, wśród secesyjnej zabudowy, w cieniu zdrojowego parku.
Pociąg, który łączy ludzi i czasy
„Kolejowe szlaki Dolnego Śląska” to wydarzenie, które przyciągnęło nie tylko pasjonatów kolei. W wagonach spotkali się mieszkańcy regionu, turyści, rodziny z dziećmi i fotografowie polujący na kadry. Wspólna podróż w rytmie stukotu kół stała się pretekstem do rozmów i odkrywania historii, która – choć zapisana w stali i betonie – wciąż żyje.
Dolny Śląsk można zwiedzać samochodem czy pieszo, ale dopiero pociąg daje poczucie, że krajobraz opowiada się sam. To właśnie dlatego te linie kolejowe uchodzą za jedne z najpiękniejszych w Polsce. Bo kolej na Dolnym Śląsku to nie tylko transport – to kulturowy krajobraz, który łączy przeszłość i teraźniejszość w ruchu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Marek Szeles [email protected]