Wałbrzych w grudniu
Jeżdżąc w straszliwie zatłoczonych trolleybusach codziennie do pracy, robotnicy warsztatów naprawczych MZK niejeden raz w duchu narzekali na fatalne warunki jazdy. Dlatego też często kierowali swój wzrok w stronę przeznaczonego jeszcze w roku 1945 do rozbiórki wraku trolleybusu.
SMUTNE PERSPEKTYWY
Kazimierz Śliwiński - kierownik warsztatów - też często zaglądał w „serce” wraku. Dostrzegał tam tyle braków, że w ogóle nie wierzył, by kiedykolwiek trolleybus ten zjawił się na linii.
Podczas jednej z przerw obiadowych – mistrz oddziałowy Edmund Pudełko – zaciągnął się dymem papierosa, pokręcił głową i powiedział do otaczającej go grupki ludzi:
- Słuchajcie. Powinniśmy się wstydzić, że ten trolleybus jeszcze tam stoi. Musimy coś zrobić.
- Owszem, róbmy - wtrącił do rozmowy Alojzy Szreder - Ale skąd weźmiemy przynajmniej najważniejsze części. O na przykład taką tablicę rozdzielczą. Ten trup jest w dodatku francuskiej marki „Vetra” i części zamiennych do niego nie dostaniesz.
Wzrok robotników skierował się na mistrza. Śliwiński przysłuchiwał się rozmowie z zaciekawieniem.
- Zobaczy się, co będzie można zrobić – powiedział.
SPRÓBUJEMY
Po powrocie do domu Śliwińskiemu nie smakował obiad. Zaniepokojonej żonie nie odpowiadał, ale wyrwał kartkę z zeszytu i coś na niej rysował, obliczał, zaglądał do różnych podręczników.
Rano w trelleybusie ktoś niechcący dał mu w bok porządnego szturchańca. Śliwiński zamruczał pod nosem.
Następnego dnia, kiedy w warsztatach ludzie w niebieskich, umazanych oliwą kombinezonach, szykowali się do pracy, Śliwiński przemówił do nich:
- Słuchajcie koledzy! Przystąpimy do remontu wraku. Popatrzcie tu harmonogram pracy. Ty, Danielak musisz wykombinować nową tablicę rozdzielczą, ty Szreder i Materowski przyprowadzicie do porządku karoserię, ale tak na sto dwa, a Dudek, Kubala, Czabanowski, Jurczyk, Pudełko i ja będziemy wam pomagać. No co, zgadzacie się z moim planem?
- No cóż będziemy robić!
MIESIĄC ZA MIESIĄCEM
Wrzesień zbliżał się ku końcowi. Wrak rozebrany w najdrobniejsze części zmieniał swoje oblicze. Coraz to inne ręce wykonywały naprawę poszczególnych części. W październiku najwięcej czasu poświęcono tablicy rozdzielczej, oporom rozruchowym i częściowo skompletowano dyferencjał, do którego tryb talerzowy wykonały zakłady „Ursus” w Warszawie. W listopadzie pusty wrak, stojący na kanale posiadał już prawie wszystkie części. W grudniu zrobiono pierwszą próbę.
- Coś nie bardzo z hamulcami, motor też kaprysi, automat wyrzuca bieg wsteczny – dorzucali do ogólnych spostrzeżeń swoje uwagi racjonalizatorzy.
U CELU WYSIŁKÓW
Dwadzieścia pozostałych dni grudnia upłynęło w rytmie naprawdę socjalistycznej pracy. Błędy usuwano szybko. Poszczególne próby przynosiły rezultaty, więc i malarz z pośpiechem okrywał dotychczasowy wrak nowym lakierem.
Dnia 30 grudnia Śliwiński i jego 8 kolegów – racjonalizatorów oddawało do ruchu nowy, wspaniały trelleybus. Próby wykazały jego sprawność pod każdym względem.
- Dziękuję wam towarzysze. Dumni jesteśmy z was. Pokazaliście, jakie siły twórcze tkwią w polskiej klasie robotniczej – dziękował pracownikom sekretarz DOP. Wartości dokonanego przez was czynu nie można określać cyfrą. Jest ona wielka i dla komunikacji Wałbrzycha bardzo cenna. W nagrodę za wasz trud otrzymujecie dziś premię. Zasłużyliście na nią solidnie.
Karol Strug
Materiał i zdjęcia pochodzą ze zbiorów na portalu www.polska-org.pl.
Artykuł powstał w 1951 roku. Warto zwrócić uwagę na stylistykę dziennikarską tamtych czasów, wprowadzone dialogi, które miały materiałowi nadać "ludzką twarz", a także charakterystyczną wypowiedź sekretarza DOP PZPR, bez której podobne artykuły nie mogły w tamtych czasach zostać opublikowane.
Wg kroniki MPK linie trolejbusowe likwidowano w kolejności:
1 marca 1968: linia Szczawienko - Dworzec Miasto.
4 maja 1970: linia Dworzec Miasto - Plac Grunwaldzki
1 marca 1971: linia Dworzec Główny - Plac Tuwima
1 marca 1972: linia Plac Grunwaldzki - Sobięcin
1973 - likwidacja ostatniego trolejbusu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz